Wystawa na popiołach . Eternal Cosmos

Wszędzie popioł. Opalone cegły w ścianie. Zwęglone deski wiszą z sufitòw. Przemienione w węgiel rzeczy mieszkańcòw.
 
I tylko jeden pokòj został pożarem nie dotknięty. Ocalał, bo tam były obrazy z zebrania museum «Wieczny Kosmos», napisane malarzem Leonidem L. Smirnowym.
 
Kosmos ochrania swoją własnośċ na naszej małej planecie. A z potęgą Kosmosu nie może byċ poròwnana ani jedna z sił Ziemi. Nawet siła szalejącego pożaru.
 
Kiedy do tego mieszkania pszychodzą zagraniczni gości, oni przeżywają przeciwne same sobie emocji. Z początku są zadziwieni, bo mało kto z nich widział podobne zapuszenie. Potem zachwycają się: Dostojewski, Bułgakow, Ilf i Petrow, Gorkij! – powtażają z akcentem trudne nazwiska rosyjskich pisarzy. Oni przepuszczali że podobne lokalie, podobne dziury dawno zostały w przeszłości. I że spotkaċ się z nimi możno tylko na stronicach ich książek.
 
Okazałoś, że w szukaniu ekzotyki nie trzeba jechaċ daleko. Tu, w środku starego miasta oni spotkali prawdziwe zapuszczenie w całej jego dawnej piękności.
 
Co to jest? Pusty dom przed zburzeniem? A może to  z martwych wstawsza przeszłośċ blokadnej zimy?
 
Nie. To jest zwyczajny zamieszkany dom z zostałemi ot sowietskich czasòw wspulnemi pokojami. I napełniony lokatorami.
 
Po wejściu do mieszkania gości znajdują się w dużej kuchni, gdzie, żeby iśċ dalej trzeba przestąpiċ przez ciała śpiących na podłodze pijanych mieszkańcòw. Oni nie mają sił dojśċ do swoich pokojòw – tam, gdzie upadli, tam i śpią. Tylko obchodziċ trzeba ostrożnie. Nie bojąċ się ich rozbudziċ, co zrobiċ jest wcale nie łatwo. Prędzej ot strachu wdepnąc w to, co wycieka z ich ciał.
 
Potem gości trafiają do długiego korytarzu, napełnionego jeszcze przeszłowiecznymi rupieciami. Oni idą ostrożnie, żeby niespodziewanie nie spotknąc się z rowerami, na ktòrych jezdżą dzieci sąsiadòw. Dzieci po mistrzowsku nie natykają się na jakieś szafki, pudełka, stare matrasy, koła motocyklu, sanie, wędki, czym jest napełniony korytarz. Nie natykają się i na gości.
 
I ten ekzotyczny raj znajdòje się w środku Peterburga, na jednej z samych starych jego ulic – Galernej.
 
Lecz najciewsze znajdòje się w końcu korytarza. Zupełnie, jak w starych bajkach, bohater musi przebyċ dziewięċ mòrz, dziewięċ lasòw i dziewięċ pustyń. Musi, zwyciężywszy złego wielkoluda, przechytszeċ groźnego czarodzieja, musi otrąbaċ u smoka trzy dyszące ogniem głowy. I tylko teraz on znajdzie się koło zaczarowanych drzwi.
 
Tam, za drzwiami, w małym pokoju, znajdòje się coś dziwnego. Gości nie bez przyczyny szli z takiemi przeszkodami.
 
Pokòj przypomina trapecję, znajdującą się między ścianami dwuch domòw od roku 1901, kiedy był kapitalny remont domu zbudowanego 1799 roku.
 
 Obroni Kosmos
 
To już drugi pożar w ciągu ostatnich czterych z połową lat. Pierwszy wydażył się 15 marca 2004 roku. Dwa piętra zalała woda. Strażacy wyniesli dwòch zamroczonych dymem mieszkańcòw. Zginęły wszystkie przebywające w domu koty – w czasie niebezpieczęstwa oni nie uciekają, lecz chowają się w jakimś nie dostępnym dla znalezienia miejscu. Tylko dym i trujący gaz nie są złym psem, czy chuliganem na ulicy.  Tylko oni nie mogą dostaċ kota ze schronu.
 
Dym i gaz docierają do każdej szczeliny, do każdego ukrycia, Ot nich nie możno schowaċ się – znajdą wszędzie. Koty i kotki zginęły wszystkie. Ludzie, choċ dyszali dymem, zostali żywi.
 
Strażacy łamali drzwi bęzynowemi piłami: ich obowiązkiem było sprawdziċ wszystkie pokoji, czy tam nie ma człowieka.
 
Tylko jeden w całym domu pokòj nie zalany wodą i pianą, nie zwęglony i nie zdemolowany płomieniem został ten sam – zaczarowany. Nawet jego dżwi strażacy nie wyłomali swoimi wszystko bużącemi piłami. Choċ według instrukcji to zrobiċ musieli. Wydaje się, oni nie zauważyli, że w końcu korytarza w kłębach dymu schował się pokoj. Nie zobaczyli i drzwi ocalały.
 
A za nimi, za temi zaczarowanemi drzwiami, było museum «Wieczny Kosmos». 
 
Tak nazywa się kolekcija obrazòw Leonida L. Smirnowa, rozmieszczona w tym, zupełnie nie przystosowanym dla trzymania obrazòw miejscu, Tylko autor o ich schronie myslał mało. Takie kłopoty będą przeskadzaċ głòwnej celi jego życia – twòrczości.
 
Artysta jest pewny, że z jego obrazami nigdy nie stanie się nic złego. Nawet jeżeli groźny huragan zniszczy połowę miasta i żuci w otchłań ten dom na Galernej, to pokòj z obrazami cudownie ocaleje.
 
Na jednym obrazie z «Wiecznego Kosmosu» widzimy dziwną scenę. W niżniej części oglądamy tajemniczo skoncentrowaną historję ludzkości. Patszymy na lasy, gdzie kiedyś na gałęziach skakały małpy, nasze dalekie przodki, na wieży średniowiecznych zamkòw i na wspołczesne monumentalne  wieżowce.
 
Nad tą «ludzką bezkoniecznością» zebraną z ròżnych stuleci i kontynętòw, leci jak zjawa rycerz. Wachlażem rozwinął się w wirowym ruchu jego straszny, niesiący śmierċ miecz. Malarz tylko słabemi dotknięcieniami pędzla pokazał kontur jego posłusznego konia, pędzącego po nocnym czarnym niebie, ktòrego nic nie ciekawi.
 
Hełm z rogami zakrył twarz rycerza i nie wiemy, jakiemi emocjami jest pochłonięty. Jednak czujemy, że jego stalowa wola niesie siłę przeznaczenia  ominąc ktòre  nikt nie potrafi.
 
Wachlaż miecza prawie dotyka domòw, grozi zagładą delikatnemu i słabemu światu ludzi, bezbronnych przed uderzeniem nie znającego litości rycerza.
 
Obraz nazywa się: «Strzesz się zwycięstw na Ziemi».
 
Malarz pokazał gościom swoje obrazy, między ktòremi był i ten. Warto podkresliċ że to było 28 sierpnia  2001 roku…
 
-Po co ty napuściłeś?! – usłyszał po dwu tygodniach nie raz przez telefon ot nie dawnych gości. W ten straszny dla wszystkich normalnych ludzi dzień – 11 września…
 
Wieżowce, w prawej niżniej częsci obrazu, nachyliły się, skurczyły się, w oczekiwaniu bezlitosnego i wszystko niszczącego udeżenia.
 
Tak jest na obrazie. A tam, daleko za oceanem, w państwie, gdzie autor nigdy nie był, - uderzenie po wieżowcam. W naszej codziennej realności. 
 
Autor obrazu nie jest niczym złączony z tym wypadkiem, Z tą okropną tragedją dla tysięcy ludzi. Lecz jakimś sposobem te wydażenia, o ktòrych mòwią obrazy, wydażenia, ktòrych jeszcze nie było, powtarzają się w jego życiu.
 
Jeszcze przed pożarem w swojem domie Leonid L. Smirnow namalował obraz «Jedna z ostatnich widzących». Na tle ciemnych ceglanych ścian widaċ zalane swiatłem okno, w ktòrym stoji dziewczyna. A po ścianie pełzną jakieś chaotyczne załamania, podobne na języki płomieni.
 
Na wiosnę 2003 roku on namalował obraz «Po deszczu». Tam, pod ogromnemi kapeluszami grzybòw spaceròje zakochana para – on i ona. Tym obrazem malarz przewidział fenomenalnie urodzajny na grzyby rok. W lasach Leningradskiego powiatu, ani do, ani po 2003 roku nikt nie widział nic podobnego.
 

                         Zagadkowy algorytm
 
Wydażenia jeszcze nie było, lecz już jest. Jeszcze nie wynaleźli przyrządòw dla czytania informacji z tego tajemniczego poziomu, wejście do ktòrego jest dla człowieka problematyczne. I gdzie nie człowiek decydòje kogo tam wpusciċ, a kogo-nie. Choċ spotkanie z tym potokiem informacji, z tym ròwnoległym światem, albo (jak twierdzą wierzący) z Bogiem koniecznie nastąpi.
 
W czasie snu. Wtedy  człowiek otrzymòje wiedzę. Tylko ona pojawia się zaszyfrowana i ten szyfr jeszcze trzeba zrozumieċ.
 
Sztuka i, rozumie się, malarstwo, przebywa na granicy tych światòw, tych przestrzeni. Dla tego artysci są często w niezgodzie z okrążająm ich światem. Oni jakby żyją w obłokach, w swojim, nikomu nie dostępnym Drògim Świecie. Oni są bezbronni przed zwyczajnemi ziemnymi sprawami. 
 
Los naszego bohatera zaleźał od tajemniczego, nie objaśnionego algorytmu, odejśċ od ktòrego jemu nigdy nie udało się. Jak tylko on pròbował dosięgnąc w życiu czegoś nie ważnego, możebnego każdemu, u niego nic z tego nie udawało się.
 
Nie czekał jego los ani majstra na budowie, ani zawiadowcy domu, ani porucznika w wojsku. Jemu to było nie dostępne.
 
Lecz jak tylko zaczynał robiċ coś nie możebnego, pryncypialnie fantastycznego, jemu zawsze udawało się. W szkole on był chronicznym średniakiem. Lecz jak tylko podniosł się na szczebel wyżej, został studentem uniwersytetu, to, na wydziale żurnalistyki był prymusem. Jeszcze, kiedy był studentem, on spotkał się z zagadkowym algorytmem-jego artykuł odżuciła prowincjalna gazeta, a centralny żurnal wydrukował.
 
Trzy miesiące slęczał w fabrycznej gazecie…i był zmuszony żuciċ tą posadę. A w centralnej presie rezultatywnie pracował dużo lat. 
 
I zupełnie zagadkowo wszedło w jego życie Jego Wysokośċ Malarstwo.
 
  Wierzyċ w nie możebne
 
 Malowaċ Leonid nigdzie nie uczył się. W szkole malarstwo wykładał nauczycielka kreślenia. I on kreślił. Rysował tylko jeden raz. Kotòw. I to jest wszystko. Możno dopełniċ-jeszcze do szkoły z przyjemnością zapełniał kolorem kontur rysònku,
 
 Z malarstwem zetknął się przypadkowo. Jak zawsze, kiedy w jego życiu wydażyło się coś bardzo ważnego, z malarstwem on spotkał się przez żurnalistykę.
 
 Otrzymał zadanie napisaċ artykuł o malarzu. A o artyście pisaċ trudno: trzeba jakoś zaczepiċ się, znaleśċ linję temy i sprężynę kontaktu. Trzeba dużo co zrozumieċ w osobie swojego bohatera. Nie opisywaċ tylko treśċ jego obrazòw! 
 
 Pracòjąc nad artykułem Leonid często zachodził do pracowni. Niespodziewanie jego bohater wręczył jemu farby:
 
 -Sprobòj!
 
 Dał z chytrym celem, żeby żurnalista choċ kilka chwil posiedział cicho i nie przeszkadzał zakończyċ trudne miejsce obrazu. Jak to zrobił poszedł postawiċ czajnik. Mijając nachylonego nad farbami źurnalistę zatrzymał się zadziwiony: tak niespodziewanie, bez uczenia się, «od zera», jemu udała się dosyċ ciekawa tema.
 
 Malarz zrozumiał że Leonid ciągle spotykał się z twòrczością-przy napisaniu artykułu działają te same prawidła, co i przy malowaniu obrazu. Zasady harmonji, kompozycji i logicznego rozwinięcia temy są jednakowe.
 
 Tylko artysta nic nie wiedział o tajemniczym algorytmie, ktòry formował los Leonida L. Smirnowa. Tak, niespodziewanie, namalowaċ obraz nie możebnie.To był znak, że Leonid będzie malarzem!
 
 «Wierzyċ w nie możebne» - tak była nazwana personalna wystawa Leonida w Peterburgskim Domie żurnalistòw. Pierwsza wystawa była w galereji «Art-Gawań» i nazywała się «Droga do Innego».
 
 Nie trzeba zprzeciwiaċ się algorytmowi swojego losu. Lepiej zgodziċ się z nim i poprosiċ służyċ sobie.
 
  Na styku przestrzeni
 
 - Kosmos – nie pusta przestrzeń, - twierdzi malarz Leonid L. Smirnow, założyciel museum «Wieczny Kosmos». Choċ mysleli i dużo razy pisali, że to tylko pustynia otchłani.
 
         - Jeżeli sądziċ o Kosmosie w granicach tylko trzech naszych wymiaròw przestrzeni i jednego wymiaru w czasie, to będzie sprawiedliwie widzieċ tam tylko pustkę, lecz…
 
 Kosmos jest skomplikowany. Astronomowie dawno zauważyli, że kiedy w optyczny teleskop wpadną wibracje innych fal światła, to na niebie staną widoczne inne gwiazdy i drugie  światy.
 
 One są niedostępne słabym ludzkim oczom bez zwiększenia ich siły teleskopem i bez niego zostaną nie zauważone.
 
 Malarz jak by dodaje swojim oczom i oczom widza inny wymiar. On stwarza nowy, pryncypialnie «Inny Świat». Zupełnie inny obraz Wrzechświata.
 
 W każdej ze swojich trzech książek Leonid L. Smirnow pisał o swojem tajemniczem algorytmie, dającym nadprzyrodzone możebności. W jego książkach jest dużo przykładòw, jak ludzie mogą wejśċ w kontakt z innemi płaszczyznami Bytu. Wejśċ tam, gdzie możno dostaċ to, co zdaje zdaje się nie dostępne.
 
 Leonid twierdzi, że jego malarstwo jest dowodem tych myśli, o ktòrych on pisał w swoich książkach «Syn nieba», «Następny stopień» i «Tajemnicze nici ziemnej siły».
 
 Możebnie że jego obrazy mogą znaleśċ się w zbiorach największych muzeòw świata. Lecz jemu to nie jest ważne. Głòwnym i  najdroższym dla niego jest te uczucie, w ktòre wchodził, ktòre otrzymywał przy malowaniu swojich obrazòw. A czy znajdą one swoje miejsce w Luwrze, Ermitażu, w kròlewskim pałacu czy w chacie rolnika – to już nie tak ważne. To jest drobnostką, jest nie poważne w poròwnaniu z tym wielkim celem, z tym tajemniczym kontaktem, z tą ogromną treścią, z tym kanałem Wejścia, czym są jego obrazy.
 
  Okno w Kosmos
 
 My nie wiemy czemu Kosmos zechciał pokazaċ się mieszkańcom Ziemi, małej planety prowincjalnej gałaktyki zagubionej w Wszechświecie.
 
 Mansardy, wspòlne mieszkania, sutereny, ruiny.
 
 Dla Wysokiego Ducha nie jest trudno przestąpiċ przez ciała spiących na kuchni pijakòw. Jemu nie przeszkadzają wybryki dzieci w korytarzu. On trafia z pomocą tylko jemu wiadomych sposobòw do tych, kto jest przygotowany jego spotkaċ. Chce jego widzieċ i zrozòmieċ.
 
 On sam wybiera komu pokazaċ się. I pokazòje się odpowiadając na wołanie posłane z Ziemi. Prowincjalnej w skali kosmosu, lecz tak pięknej.
 
 I on otrzymał zaproszenie obrazami Leonida.
 
 W książce wypowiedzi o wystawie jego obrazòw ktoś napisał: «To Jest Malarstwo Świadka!». Wszystkie słowa z wielkiej litery. Co miał w mysli? Możno przepusċiċ, że on chcał powiedzieċ, że choċ malarz nie jest fachowcem, nie ma wyrobionej maniery, jednak on ma Kontakt z Kosmosem.
 
 - Niech tu pokaży się choċ sam Pan Bòg, - powiedział mnie Leonid, - i zaproponòje wymianę: otrzymasz dom i dużo pieniędzy, a ja wezmę twoje obrazy, i Leonid kiwnął głową w ich stronę, to podziękòję Jemu za wspaniałą propozycję i powiem: możesz zabraċ wszystko, tylko «Ich» proszę zostawiċ…
 
 Rozumie się, że Leonid nie ma nic przeciw komfortowi, przeciw wygodnej pracowni.
 
 Lecz! Nie trzeba zapominaċ o dziwnym algorytmie jego losu. To, co jest dostępne każdemu, dla niego to jest cudze.
 
 Leonid zrobi inaczej. Kiedy do niego przyjdzie sława ( a to napewno stanie się) malarz wyciągnie ze wspolnych domòw dziesięċ rodzin peterburskiej inteligencji. I siebie też.
 
 To – nie możebne!
 
 I to, znaczy – jemu uda się!
 
Sankt-Peterburg
Rosja
 
P.S. A site of the Museum «Eternal Cosmos»:
www.artlesmi.narod.ru


lf Туры во вьетнам 7xl7. Туры выходного дня вьетнам . © Купить детскую мебель какими же. Детская мебель дерево . +
xp
+